Własnej poezji kącik dla wszystkich

Luźne tematy, gry forumowe, rozmowy o wszystkim i o niczym
Awatar użytkownika
Gedo

Ekspert
Posty: 680
Rejestracja: 10 sie 2014, 10:34

Własnej poezji kącik dla wszystkich

Post23 sie 2015, 11:53

Dzisiaj dokończyłem - zdaje się - wiersz, więc się dzielę. Wiem że wielu pichci własne utwory. Zapraszam do oceny, do wyciągania z szuflady własnych.

malarz ogrodów dusz nie dojrzał kwiatu
u ogrodniczki
nic u niej w sercu kwiatem
nie świeciło
sypało czarnym popiołem
albo on nie był zdolnym
dojrzeć prawdę
to byłoby straszne
bardziej straszne, gdy dojrzał
u stóp
kamieniał czarny pył
albo ona
grała na jego organach
od tego dnia przestał nakręcać
wszystkie lalki
które nakręcały jego
też znieruchomiał

-- 23 sie 2015, 11:53 --

Niekończąca się opowieść
Kobieta chorowała, w domu leżała i sił nie miała wstać. Gdy czuła się mniej chora, poszła do doktora. Doktor puka, bada, widzi, że kobieta do szpitala się nada. Poszła zaraz do szpitala, ale zawieźli ją na sygnale. Położyli ją na sali, kroplówkę dali, bez liku zastrzyków, gorączkę mierzyli, biegali koło niej, potem tylko chodzili.
Tak kobietę zastrzyki rozebrały, że miesiąc leżała, często mdlała, potem do domu wyszła, ale ją zawieźli. W domu też miesiąc leżała, zanim do siebie przyszła.
Gdy kobieta czuła się już trochę mniej chora, poszła do doktora. Była słaba i chciała porady.
Doktor puka, bada, widzi, że znów kobieta się do szpitala nada. Poszła znowu do szpitala, ale zawieźli ją na sygnale. Nie pomogło jej żadne ale. Położyli ją na sali i tak dalej. Gdy znowu po miesiącu do siebie doszła, w głowie się jej kręciło, znowu do doktora poszła i wszystko się ze szpitalem powtórzyło.
Człowiek chory, to biedny. Zaraz mu doktor potrzebny.
Gdy człowiek zdrowieje, każdy leczy go, choć często to jest nie do rzeczy.
Chory jest wpółżywy, ale służbę zdrowia wyżywi.
Gdy kobieta bardzo chora, to nie ma sił iść do doktora, więc leży. Gdy już wstanie, choć jeszcze słaba, wtedy do leczenia się nada.
Podobnie jest z nowym przykładem.
Kwiat w doniczce więdnął i chorował. Paproć na balkon wzięli i zapomnieli. Przyszła jesień, zima, a paproci nie ma. Suchy badyl wystawał, do wyrzucenia się nadawał.
Przyszła wiosna, niespodzianie paproć wyrosła. Śliczne puściła pędy. W te pędy, jak zobaczyli, do mieszkania wzięli, ziemię zmienili i tak dalej. Paproć to odchorowała, zwiędła, żółte pędy miała.
Paproć na balkon wzięli i zapomnieli.
Przyszła jesień, zima, paproci nie ma. Suchy badyl wystawał, do wyrzucenia się nadawał.
Przyszła wiosna, znowu niespodzianie paproć wyrosła. W te pędy, jak ją zobaczyli, do mieszkania wzięli, ziemię zmienili, podlali i tak dalej. Paproć znów chorowała, zwiędła, żółte pędy miała.
Paproć na balkon wzięli i zapomnieli.
Lata mijają, a ludzie wciąż swój błąd powtarzają.
Świadomość nikła, a naiwność zwykła.

Awatar użytkownika
XMan

Globalny Moderator
Posty: 13385
Rejestracja: 30 lis 2008, 00:40

Własnej poezji kącik dla wszystkich

Post25 sie 2015, 11:33

W MAŁYM MIESZKANIU

W małym mieszkaniu przy stoliku
siedział chłopiec samotny,
myślał o swojej dziewczynie
z którą dawno już się rozstał,
o wspólnie przeżytych chwilach,
o wspólnie przebytych troskach.

Serce mu z żalu pękało
i łzy z oczu spływały,
a drzewa rosnące przed oknem
smutnie się kołysały.

Szeleszcząc żółtymi liśćmi
jak dziecko grzechotkami,
śpiewały o zakochanych
którzy się rozstali.


MIŁOŚĆ

Co to jest miłość ?
Każdy w życiu zadaje
w młodości takie pytanie.

Może to seks
i próbuje
odpowiedzieć na nie.

Wiele razy oddaje się
i myśli że jest kochany,
aż tu nagle zostaje mocno rozczarowany.

Wtedy już wie
co słowo "miłość" znaczy
i zadaje sobie następne pytanie
- czyż nie mogło być inaczej ?


WYZNANIE

Jeśli serce masz bijące,
jeśli w sercu gorycz masz,
to nadeszła taka chwila
że na milość nadszedł czas.

Otwórz wrota swego serca
i mą miłość przyjąć chciej,
proszę miła nie odpychaj
bo ja Ciebie kochać chcę.

Tobie pragnę ofiarować
wszystkie kwiaty z mej wyobraźni pól,
z Tobą miła chcę polecieć
i marzyć wśród błękitnych chmur.


Prawa autorskie zastrzeżone.
Poeta (romantyk) - Krzysztof
vel XMan :)
Kto pyta - nie błądzi, kto szuka - znajduje.
Obrazek
Dostępne tylko dla zarejestrowanych użytkowników

Awatar użytkownika
Gedo

Ekspert
Posty: 680
Rejestracja: 10 sie 2014, 10:34

Własnej poezji kącik dla wszystkich

Post06 sty 2016, 11:43

wcale
wszyscy są ale
kogut zgubił
nawet lis wiał
zardzewiały duch
jesień gubi
byle do deszczu
na pogodę
liście takie sercowe
chwila zatrzymuje ludzi
bezpośrednia wymiana
wspomnienia za lustrem
wszyscy są razem
ziewa manekin
sługa nie nakarmi
żal na pięcie dymi
nie oddalę się
niepodzielony.
górnolotną
wydajnością zdań
żeby dojść do kropki

Politycznie
Ten k.raj jest dla mnie! – powiedział i patrzył, kto mu klaska.
Biało czerwona jabłonka zatrzęsła się ze zgrozy.
Prawa wrona i lewa wrona zaczęły ostrzyć dzioby.
Hej ho! Hej ho! – zakrzyknęli robacy i ósma królewna z wąsami.

-- 06 sty 2016, 12:43 --

Cyrk teściowej
Ale te ludzie głupie!
Głupiemu zięciowi, teściowa bilet do cyrku kupi.
Przykładem był Janek. W domu ma on cyrk teściowej, pracuje za klauna i nawet nie ma czasu określić, jak się z tym czuje. Tak jest, od dzwona, do dzwona. Tyle godzin, ile nie śpi ona. Ona ciągle rozkazuje:
– Do lustra nie spoglądaj, bo jak ci każę, tak masz wyglądać! Oddawaj krawat! Masz sto krawatów i każdy głupi! Ja ci kupię, taki w aniołki, żeby podobał się księdzu! Krócej pracuj! Zarabiaj więcej pieniędzy! Gdy widzisz, że żona leży, to pozmywaj, ugotuj, wypierz, wyprasuj i posprzątaj jak należy! Wymaluj pokój, to dam ci na dwie godziny spokój! Chciało ci się mojej córki, to biegnij do opieki! Pożycz, nawet ukradnij, bo twoja teściowa ma wyglądać ładnie! Dywan niewytrzepany, nie ma śmietany, a ty chcesz zupy! Wynieś, przynieś, zrób zakupy! Twój debet, a pieniądze nasze! Przynieś szynkę, a dla siebie kaszy! Mojej Feli ci się zachciało, więc staraj się niemało. Teściowa, to skarb, a ty zięć jesteś, jak udręka! Masz teraz czas, to ponoś mnie na rękach! Biegnij do apteki, kup sklerosan i inne leki! Pamiętaj zawsze o mamusi, a o sobie zapomnieć musisz! Zabierz Felę do fryzjera! Łazienkę wyszoruj, bo miałeś to zrobić już wczoraj! Biegnij do śmietnika! Nastaw jajka na gotowaną wodę i nie pytaj! Trzymaj w gotującej wodzie trzy minuty! Biegnij z pokoju do kuchni na skróty! Wypastuj buty! Trzy kilo salcesonu przynieś! Rower na złom wynieś! Fela chce jajecznicy. Po co jej nieudacznicy! Daj sobie klapsa, bo ja nie mam czasu. Przynieś grzybów z lasu. Na ciebie czeka przepierka, a jeszcze nie ma zacierki! Obijasz się cały rok, jakbyś miał gumowy bok! Rób za kota i podrap mnie w plecy, bo tam swędzi mnie nieco! Nieładnie, byś dyszał i język ci zwisał! Zaraz pójdziesz do spowiedzi, bo leniwy diabeł w tobie siedzi! Znajdź butelkę, oddaj na skup i marchewki kup! Zachowaj się Janek, bez niespodzianek. Zrób sobie lewatywę, na lepsze zrywy. Krzesło jest do siadania, ale nie dla ciebie. Połóż sobie skwarek słoniny na chlebie. Szynka jest dla mnie i dla Feli. Dla ciebie szynki nie przewidzieli. Ruszaj prędko galotami. Nigdzie nie będzie ci lepiej, niż z nami. Ślepy nie byłeś, gdy Felę brałeś. Ganiaj tak teraz, jak do niej ganiałeś. Zrób kluski francuskie do sera. Nie bądź głodny teraz. Sprawdź, czy w pułapce mysz salami nie porwała. Gdy nie, to starczy dla ciebie, bo to niemało. Gdy mysz złapie się, to będziesz miał rosół. Będziesz wtedy syty i wesół. Idź do sklepu bez parasola. Takie branie bez pozwolenia, to samowola. Zostaw parasol przy oknie. Idź, to zmokniesz. W domu wody nie zmarnujesz, a przynajmniej się umyjesz. Przynieś Feli lody pistacjowe, a mnie czekoladę. Dla siebie możesz przynieść marmoladę, gdy jakaś złotówka na ulicy będzie leżała. Zawsze szukaj dalej, bo zawsze zguba zgubę przyciągała. Każdy prawdziwek braciszka ma. Gdy nie przyniesiesz złotych dwa, a wpierw znajdziesz złotówkę, to do piekła pójdziesz, za taką gotówkę. Zrób kawy i podaj tortu, i idź, pilnuj balkonu dotąd, aż ciebie stamtąd przegonię. Śmietanki nie dałeś bałwanie, a to, gani się. Miałeś kurtkę Feli załatać. Tylko tobie wolno z dziurami latać. Inni za odchudzanie płacą, a ten po chudych żebrach maca się gratis. Idź do pomocy społecznej, bo tam jest na olej zapis. Weźmiesz olej, na targu sprzedasz i sobie grosza nie dasz, a wszystko przyniesiesz do nas z podziękowaniem, bo za pięć złotych ominie ciebie lanie. Lustro nieumyte, bo dzisiaj rano staro wyglądałam. To przez ciebie popłakałam się. Pucuj, pucuj, a garb ci wyrośnie. Do Feli dzisiaj przyjdą goście. Ty nie zrób nam wstydu. Teraz cyrk może tobie przydać się. Masz bilet, a ja zabiorę ci wypłatę. Będziesz spłacał bilet na raty, przez trzy lata. Tobie nie przyda się wypłata. No, sio stąd, do cyrku wio! Rób swąd! Prędko znikaj. Ściany przenikaj. Spadaj! Po drodze sobie gadaj. Chwal się wszędzie, że masz dobrą teściową. No, już! Wynocha!
Na widok monstrualnego focha Janek porwał bilet i w strachu panicznym nie czekał, nawet chwilę, tylko go podziało. Opamiętał się przed cyrkiem. Plakaty zapraszały.
Jankowi pomysł do głowy rzucił się, bo co by było, gdyby z cyrku do domu nie wrócił? Klown z czerwoną piłeczką na nosie, skasował jego bilet wejściowy.
Janek usiadł na wolnym miejscu, obok wdowy. Ona na czarno ubrana, w żałobie, siedziała, jak przy grobie. Wbiegło słoni cztery, ale ich numery jej nie rozśmieszyło.
Na widok smutnej twarzy, Jankowi też smutno się zrobiło. Wspomniał na swoje poniewieranie. Łzy wyszły mu niespodziewane.
Wdowa Jadzia chciała pocieszenia. Poszła do cyrku, szukając zagłuszenia myśli, co jej samotnej przyszły do głowy. Skoczyłaby z mostu, aby pójść do swojej zmarłej połowy. Jej życie wypełniał mąż. Teraz brakło go wciąż po pogrzebie.
Jadzia czuła, że z tego załamania, się już nie wygrzebie. Teraz zobaczyła, że żaden cyrk nie pocieszy i czarnych myśli nie zabierze.
Foka, to przemyślne zwierzę, bawi się piłką, żongluje, a przecież smutek nadal przejmuje.
Klown klownowi przydeptywał za długie spodnie. Pierwszy podskakiwał i upadał, a drugi na arenie siadał, wyjmował banana i pierwszego bananem okładał. Były to wielkie dziwy, bo banan był sztuczny, ale gromki śmiech prawdziwy.
Śmiechu było, co niemiara, ale tym bardziej Janek płakał, im więcej klown starał się. Wdowa też pogrążała się w coraz to większym smutku, a miał być ten smutek, przecież malutki. Aż mroczno, wokół tej pary się zrobiło.
Było nie było, dyrektor cyrku miał obowiązek pocieszać tych, których w cyrku nie rozśmieszyło, albo pieniądze za bilety im zwrócić. Podszedł do wdowy, bo obok jeszcze jedno miejsce było, usiadł i spytał:
– Niech pani powie, co panią nie rozśmieszyło. Zaraz klown, któryś słoń, albo foka dostanie zwolnienie z roboty, za to, że nie włożyli w swoją pracę potrzebnej do tego ochoty. Obowiązek swój dobrze znają. Będą płakać, gdy nie rozśmieszają.
– Panie, jestem wdową w żałobie. Smutków mam zbyt wiele w sobie. Chyba pan nie zaradzi. Temu panu obok potrzeba coś doradzić, żeby tak nie płakał.
– A czemu pan do płaczu ma taki zapał? – dyrektor cyrku spytał Janka.
– Panie dyrektorze! – powiedział Janek. – Ja się płaczem nie chwalę, bo to niezwykle płakanie. Ja żyję jak umarły. Teściowa z żoną w proch mnie starły. Teraz przyjmują gości. Wyrzucili mnie do cyrku, dla swojej radości. Z głodu umieram. Ostatnie ubrania już docieram. Ser dla myszy wyjadam. Nigdy dla odpoczynku, nie siadam. Dla nich robię kotlety, a sam, niestety, dobrze, gdy zjem kromkę chleba na balkonie. Biegam, piorę i sprzątam po kątach, ale tak dłużej nie pociągnę. Pewnie, za niedługo nogi wyciągnę. Wypłatę zabrały mi, a najeść się, to tylko mi się śni. Niech pański cyrk chowa się. Ja, to dopiero, mam cyrk teściowej. Diabeł tak dusze w piekle nie męczy, jak teściowa mnie dręczy.
– Co ja słyszę! – powiedziała wdowa. – To ja jestem samobójstwo zrobić gotowa, a pan ma zginąć marnie? Niech pan do mnie idzie. Ja pana przygarnę! Mnie wystarczy, żeby pan tylko był. Mam tyle, że dostatnio będzie pan żył. Ja chodzę z kąta do kąta i sprzątam. Żadnych usług nie żądam. Mam do gotowania artystyczną duszę. Pan przy mnie utyć musi. A jak pan ma na imię, niech pan mi powie. Nie będzie pan dla mnie obcy, gdy imienia dowiem się.
– Jestem Janek.
– Co za dzień pełen niespodzianek? – powiedział dyrektor cyrku. – Łzy leciały ciurkiem, a już oczy suche. Pani zaczyna uśmiechać się, od ucha do ucha. Życzę powodzenia i dowidzenia. Idę zrobić to, co mogę. Dam klownowi, słoniom i foce nagrody. A co! Nieźle im szło!
Wdowa popatrzyła na Janka, a on na nią nieśmiało i nagle coś zaiskrzyło, i coś się stało. On poczuł, że nagle szczęście go spotkało. Ona poczuła obok duszę szczerą. Pomyślała, że dobrze będzie, gdy u niej żywy zostanie, zamiast pójdzie do teściowej na zmarnowanie.
– Chwilka! Proszę poczekać! – przybiegł do nich zasapany dyrektor cyrku. – Niech pan da mi adres do cyrku swojej, teraz byłej teściowej! Co ludzie mają sobie żałować! Gdy teściowa z byłą żoną zechcą dalej żyć wygodnie i cudnie, to muszą się u mnie zatrudnić. Niech ludzie patrzą się, śmieją i dziwują, jak niektórzy postępują!
– Panie! – powiedziała wdowa. – Czy to etyczne?
– Chyba nie! – odpowiedział dyrektor cyrku. – Ale to jest wyjątkowo śliczne. Będzie mój cyrk miał światową sławę. Wpierw przedstawienie trafi do Warszawy, potem do Wiednia. Panu dam pięć procent zysku, to nie będzie pan biedny.
Tymczasem w cyrku teściowej nieciekawie było.
Teściowa Janka piekliła się.
Sterta talerzy brudna leżała w zlewie, a gdzie podziało się popychadło, tego nikt nie wie. Na dworze ciemno zrobiło się już dawno temu. Stało się jawne, że Janek teściową rzucił.
– Niewdzięcznik! – narzekała teściowa. – Do mnie nie wrócił, tak samo do ukochanej żony. Nie będziesz się Fela wylegiwała. Już cię popędzę i za swoje będziesz miała! A rusz się Fela, bo dużo niezrobione! Myj talerze niezdaro i pozamiataj mi tu zaraz! Obrusy są niewyprane! Całowałaś się z gościem, dlatego przez ciebie odszedł Janek. A taki był pracowity. Co za oferma jest z tej kobity! Fela, rusz tyłkiem i falbanką. Pozdejmuj w końcu te firanki! Miałaś Janka, a więcej ci się chciało. Będziesz teraz na balkonie mieszkała. Na kromce chleba cudnie schudniesz. Tak trzeba. Dużo czasu minie, a ty jadłaś tyle, co wypasiona świnia. Golonkami ruszaj w biegu! Zrób mi mleka gorącego. Dodaj kakao. Gdy za mało kakao, to biegnij do sklepu. Złotówki na ulicy poszukaj lepiej. Prawdziwek zawsze braciszka ma. Masz kupić kakao za złotych dwa.
Dyrektor cyrku za drzwiami stał. Zachwyconą minę miał. Spełnia się jego marzenie.
Ludzie zapłacą każde pieniądze, żeby zobaczyć poniewieranie.
Wykąpany Janek w miękkim łóżku spał. Jeszcze poniewierane sny miał. Przez sen płakał, przez los zły. Jadzia ocierała mu senne łzy i szczęśliwa była. Swoją samotność na potrzebne życie zamieniła.
Świadomość nikła, a naiwność zwykła.



  • Reklama

Wróć do „Rozrywka”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości