W czasach mojego dzieciństwa, w zasadzie beztroskiego pomimo paru bardzo przykrych incydentów, czyli dość dawno temu, zimą było zimno i padał obficie śnieg.
Wówczas beztrosko brodziłam sobie w zaspach, nierzadko sięgających mi do pasa, z rzadka lepiłam bałwana albo robiłam z wielkich kul śniegowych swego rodzaju fortecę. Mimo zimna, czasem dającego się mocno we znaki, lubiłam chodzić na bardzo długie spacery i jakoś się zbyt często nie przeziębiałam, zwłaszcza rzadko podziębiałam sobie pęcherz, przed czym bardzo często ostrzegała mnie moja Mama.
Pamiętam jak kiedyś mój starszy brat Andrzej wszedł na lód, znajdujący się na pobliskim stawie, znajdującym się w parku, wówczas zadbanym i zrobił z niego igloo, całkiem spore.
Zima to był czas ferii zimowych, jednak one wypadały mi w innym czasie niż mojej koleżance Justynie więc to było powodem do smutku. Jednak często się razem bawiłyśmy, z jej bratem Michałem, w czasie zimy jeździłyśmy sobie na sankach, zjeżdżałyśmy z górki Sadłochy, o której już kiedyś wspominałam i nierzadko prawie trafiałam w drzewo.
Wtenczas również lubiłam jeździć w butach, bo jakoś nigdy nie miałam łyżew, po lodzie znajdującym się na kilku stawach, mimo że bardzo musiałam uważać aby się nie przewrócić, zwłaszcza na plecy, bo mam niewielki, raczej nie zagrażający życiu, rozszczep kręgosłupa, z którego powodu na szczęście nie zrobili mi nigdy żadnej niepotrzebnej operacji.
Tylko raz w życiu wyjechałam z mojej miejscowości w czasie ferii zimowych... To było jak miałam prawie piętnaście lat i pojechałam z moją siostrą Gosią na Halę Łabowską, gdzie po raz pierwszy chyba w życiu, jeździłam na nartach. Początkowo co chwila się przewracałam, co bardzo mi się nie podobało i zapytałam się moją siostrę, czy mogę zjechać po drodze. Gosia, wiedząc że marnie jeżdżę, zgodziła się na to i ku jej zdumieniu, a raczej przerażeniu, zajechałam dość daleko i naglę się okazało, że umiem zrobić tzw. pług. Następnego dnia już nie jeździłam na nartach. Reasumując miałam wielkie szczęście, że wówczas skończyło się na strachu, zwłaszcza mojej siostry Gosi i nie stało mi się nic poważnego.
Obecnie zima nie jest już moją ulubioną porą roku, bo wyrosłam na zmarzlucha, który woli siedzieć w ciepłym domku, niż zmarznąć i narazić się na przeróżne infekcje, które obecnie zdarzają mi się jednak częściej niż dawniej.
W każdym razie życzę Wam, aby Wasze dzieci, o ile je macie, oraz Wasze wnuki, zażyły w naszym kraju prawdziwego szaleństwa zimowego, aby wreszcie spadł śnieg i utrzymał się trochę czasu, by można się było nim nacieszyć i by to nie było związane z żadną klęską żywiołową, epidemią grypy, zmarznięciem upraw, klęską głodu, itp.
Swoją drogą gdzieś zasłyszałam, że tzw. efekt cieplarniany był kiedyś dawno temu, w czasach w których nasi przodkowie jeszcze nie zeszli z drzewa, albo nawet nie było ich jeszcze na świecie, więc mam nadzieję że on bywa epizodyczny i ludzie mają na niego o wiele mniejszy wpływ niż to się nam wydaje. Jednak ludzie powinni ograniczać emisję spalin do atmosfery, by smog, powstały zwłaszcza w miastach, nie utrudniał nam życia i nie zagrażał naszemu zdrowiu.
A Wy jak wspominacie dawną zimę, jakie macie do niej obecnie podejście? Czy to jest Wasza ulubiona pora roku czy raczej nie? Podzielcie się proszę Waszą opinią, refleksją i w ogóle.
Nostalgia zimowa czyli moje wspominki
- stukot
- Posty: 22742
- Rejestracja: 15 lut 2009, 21:01
- Lokalizacja: Szczecin
Nostalgia zimowa czyli moje wspominki
Pozdrawiam, Joanna
Format to nie rozwiązanie, tylko kapitulacja.
Format to nie rozwiązanie, tylko kapitulacja.
- XMan
- Posty: 13385
- Rejestracja: 30 lis 2008, 00:40
Nostalgia zimowa czyli moje wspominki
Zima ma swój urok i potrafi być piękna
Mam niezapomniane wspomnienia kiedy byłem jeszcze młody.
Będąc dzieckiem cieszyłem się że mogę lepić z mamą i siostrą bałwana.
Kiedy był lód to przypinałem łyżwy do każdych butów jakich mogłem
i ślizgałem się na drodze, rowie, stawach.
Nart nigdy nie miałem na swoich nogach
Jedynie po roztopach pływałem na krach a przy okazji w zimnej wodzie do pasa
Kiedyś byłem u siostry w Lesznie, zabrałem dwie małe siostrzenice na spacer.
Po drodze patrzę a tu otwarte lodowisko, pytam się ich czy się poślizgamy "tak".
Wypożyczyłem łyżwy dla nich oraz dla siebie, śmiały się i patrzyły jak robię "piruety"
Szkoda że jestem niepełnosprawny bo jeszcze dzisiaj bym wywijał pomimo tego że jestem dziadkiem...
Mam niezapomniane wspomnienia kiedy byłem jeszcze młody.
Będąc dzieckiem cieszyłem się że mogę lepić z mamą i siostrą bałwana.
Kiedy był lód to przypinałem łyżwy do każdych butów jakich mogłem
i ślizgałem się na drodze, rowie, stawach.
Nart nigdy nie miałem na swoich nogach
Jedynie po roztopach pływałem na krach a przy okazji w zimnej wodzie do pasa
Kiedyś byłem u siostry w Lesznie, zabrałem dwie małe siostrzenice na spacer.
Po drodze patrzę a tu otwarte lodowisko, pytam się ich czy się poślizgamy "tak".
Wypożyczyłem łyżwy dla nich oraz dla siebie, śmiały się i patrzyły jak robię "piruety"
Szkoda że jestem niepełnosprawny bo jeszcze dzisiaj bym wywijał pomimo tego że jestem dziadkiem...
- stukot
- Posty: 22742
- Rejestracja: 15 lut 2009, 21:01
- Lokalizacja: Szczecin
Nostalgia zimowa czyli moje wspominki
Napiszcie proszę o swoich wspomnieniach związanych z zimą...
Pozdrawiam, Joanna
Format to nie rozwiązanie, tylko kapitulacja.
Format to nie rozwiązanie, tylko kapitulacja.
-
- Reklama
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości