
Mianowicie jechałem samochodem osobowym za tatą, bo on jechał Tirem i jechaliśmy na wieś bo musiał go robić, a później żeby wrócić osobówką. No i wszystko pięknie ładnie.
Czekaliśmy sobie na zjeździe w prawo, więc nie mieliśmy pierwszeństwa, 'ojciec' przepuścił ich i się nie spieszył, czekaliśmy spokojnie, w sumie nawet trochę ustąpił Dobra. Jedziemy dalej, wjeżdzamy do takiego lasu no i jade za nim w odległości ok 20-30 metrów, między nami może z 2 samochody, nagle wszyscy stają ja nie wiem co się dzieje, stoję z 10min. Nagle ojciec do mnie biegnie, strasznie zdenerwowany, mówi żebym nie wychodził i został tu. No dobra, zostaje... czekam z 5min, w końcu wysiadam z tego samochodu, na drodze oczywiście zamykam go ide kawałek do przodu, wychylam się zza samochodu który jest przede mną i ....

Ojciec wziął gaśnice i poleciał to gasić, 2gą dał jakiemuś kolesiowi który nie mógł tego ogarnąć i gasił to z takiego dystansu że to nic nie robiło, gdyby podszedł bliżej tego ognia mogło już nie być...
Las trochę wycięty jak widać, w ogóle masakra ciesze się że żyje po raz 2gi, w ciągu miesiąca mogło mnie nie być 2 razy.
To daje do myślenia jakie życie potrafi być ulotne
Tutaj więcej zdjęć:
Dostępne tylko dla zarejestrowanych użytkowników