Zaraz po przekroczeniu 24 godziny i zaczęciu się 13 października wszystko się zmieniło... najpierw zostałem w nocy obudzony przez mamę która się zatruła i wymiotowała, później gdy ledwo usnąłem zaczęły się dziwne sny że spóźniłem się na egzamin praktyczny z prawa jazdy... szkoda gadać.
Ok, 6 rano, czas wstawać, o 7:30 egzamin, więc ubieram się szykuje i ... zażyłem...
Od początku wszystko szło nie po mojej myśli (na szczęście) wszystko się udawało, nawet się nie stresowałem bo miałem w ten egzamin wyjeb***.
"Proszę pokazać miernik do sprawdzania oleju i światła awaryjne"
Poszło jak po maśle, obawiałem się, że nie otworze maski.
Ok, czas na Łuk i górka, poszło lajtem

Czas wyruszyć na miasto (łał! udało się!)
Ledwo ruszam, pan egzaminator "panie Mariuszu, proszę sprawdzić czy przygotował się do jazdy" coś w ten deseń
Sprawdzam, pasy są, ręczny zwolniony, lusterka ustawione, siedzenie też... hmm o co mu może chodzić?
Ok, lecimy dalej, nie zdążyłem przejechać 20 metrów ponownie:
Panie Mariuszu, proszę się upewnić czy jest pan na pewno
No i w tym momencie zauważyłem że nie miałem włączonych świateł mijania, włączyłem je, egzaminator "o właśnie" ok lecimy dalej

Pojeździłem z 10minut, nagle niby wymusiłem pierwszeństwo, ale się wytłumaczyłem że spokojnie zdążyłem a ta pani była daleko, egzaminator jakoś to przełkną, mówiąc no jeśli tak uważasz to jedziemy, już na tym etapie bałem się Fail'a gdy gwałtowanie zahamował.
Później miałem problemy z wyprzedzaniem, zamiast przy spieszać ja zwalniałem i czekałem aż ktoś mnie wpuści, egzaminator zwrócił mi uwagę i poprawiłem się po 3 razach zawracania, wszystko było jak należy.
Znowu trochę pojeździłem, zrobiłem parkowanie prostopadłe i zawracanie z wykorzystaniem bramy, już to był prawie koniec, nagle ujrzałem rowerzystę (o nie!) była podwójna ciągła nie wiedziałem co zrobić i myślę...
Hmm... gdy przejdę obok niego, powie że nie było 1m, więc posunę się dalej, przejechałem kawałek przez ciągłą linię bądź najechałem na nią i tu był finish, a było już tak blisko

Ale i tak byłem z siebie dumny, zajechałem o wiele dalej niż przy puszczałem, i tak się skończył mój egzamin (wieczny optymista, yeah!)
I chciał bym pozdrowić Pana (egzaminatora) który zachował się bardzo w porządku (a mówili że ci egzaminatorzy tacy straszni!) Pan Artur był bardzo miły, zachował się jak należy, słyszałem że nie którzy na siłę szukają przysłowiowego h... w mózgu ale nie w tym przypadku

Ok, wracam do domu, lekko smutny ale z 2giej strony dumny z siebie.
Ledwo zdążyłem wejść, napiłem się i wioo do zoologicznego po żwir dla kota którego "zawinąłem" z parku (o tym napisze nowy blog bądź na forum) hmm, no dobra, otwierają za 30min, a to peszek... więc... aby się pocieszyć, znikło mi zimno z ust pojechałem na szpital oddać krew, pierw czekam na badania 30min, później na 2gie badania 30min no i w końcu oddaje (sukces!), krew mi tak zapier****** że powiedział mi abym nie "ćwiczył" do tego odpięła mi taki uścisk na biceps

Ok, przyszedłem nie zdążyłem zjeść, lekko sie napiłem i pojechałem zapisać się na egzamin poprawkowy (112pln) i w sumie chociaż tutaj nie było rozczarowania.
Następnie zjadłem obiadzik i poszedłem "pograć" w piłkę na szkole, pograć w cudzysłowie ponieważ nie zdążyłem pokopać za długo... po 5min trafiłem w szybę która ... się rozbiła


Po Rzucaliśmy sobie było wszystko ok... aż do momentu kiedy źle ustałem z podskoku, myślałem że skręciłem nogę, do tej pory mnie boli jutro pewnie będzie spuchnięta, a jest to ta noga w której jeszcze 2 tygodnie temu ledwo chodziłem bo miałem "złamanie przewlekłe" ale się zagoiła a to jest trochę w innym miejscu...
No dobra później zagraliśmy meczyk na którym kulałem, był fajny gość który miał nie równo pod sufitem, było się z czego pośmiać

Czas wracać do domu, spojrzawszy iż nie mam wody, udałem się do sklepu, miałem 3pln, miałem ochotę na wodę smakową (wyjątkowo) bo zawsze pije zwykłą, no ale niestety, woda smakowa musiała kosztować 3.09 albo 3.15

Teraz piszę sobie blog z kotem na kolanach, mam nadzieje że już nic więcej pechowego się nie przydarzy, bo planuje jeszcze wyjść na dworek.
A wam co się przytrafiło trzynastego?
No i tak w ogóle żądam 5pkt za dzisiejszy dzień na pocieszenie

Błędy ortograficzne starałem się poprawiać jak wiecie jestem dyslektykiem, pewnie nie wszystko mi google wychwyciło.