Miałem takie cuś:
Jakby ktoś nie wiedział, jest to dysk zewnętrzny 3,5" w obudowie. Wszystko firmowane znakiem firmowym Seagate'a.
Dziś odmówił posłuszeństwa. Po zainstalowaniu jakichś poprawek na Linuksie, dyski (podzielone na partycje było) zostały odmontowane. Uruchomiłem ponownie komputer, gdyż wśród aktualizacji był update do jądra Linuksa. Uruchomiłem system z nowym jądrem, ale... dyski się nie zamontowały. Po wpisaniu:
Kod: Zaznacz cały
fdisk -l
Dysk był niewidziany przez system.
Nie pomogło odpinanie z USB, przełączanie do innego.
Wyczytałem w necie, że może źle odmontował się dysk, i wtedy pod Linuksem może się nie zamontować, ale ku mojemu zdziwieniu, na Windowsie także się nie zamontował.
Postanowiłem rozszarpać obudowę (ciekawe, że nie była w ogóle skręcana, zero śrub do jej rozkręcenia, trzeba było ją zniszczyć by wydostać dysk).
Przełożyłem go do takiego wynalazku:
I po włączeniu zasilania... guzik. Nie ruszyło. Słychać, że dysk nabiera obrotów, głowice odczytująco-zapisujące się poruszają, ale dysk się nie montuje.
Potem, na dysku który wymontowałem z wyżej pokazanej obudowy (inny - stary dysk systemowy 320 GB) sprawdziłem elektronikę, która była w obudowie na (rys. na samej górze postu). Dysk odpalił i zamontował się, więc elektronika i kable ok (sprawdzałem na kablach zasilającym i transmisyjnym z oryginalnego kompletu). Wpadłem na pomysł, że tak samo podłącze ten nie montujący się dysk.
Oto schemat (uproszczony):
Jednak i na takim podłączeniu dysk nie zamontuje się. Czy to znaczy, że padł? Ale jak to możliwe, skoro słyszę i czuję, gdy go dotknę od góry, że talerze się kręcą, a głowice ruszają? Proszę o pomoc, mam tam bardzo ważne dane, sprawa życia i smierci, a to mnie już powoli przerasta.
Przepraszam za duże obrazki, proszę serdecznie ich nie wyrzucać, jeśli będą problemy, proszę o info, wstawię miniaturki.
Jeszcze raz proszę o pomoc! Ważne dokumenty do odzyskania...