W Szczecinie nadal moja Mama i ja nie jesteśmy same.
Czasem rozlegają się dziwne odgłosy, coś upadnie, słychać coś jak gadanie, pojękiwanie i sapanie. Z rzadka rozlegają się jakieś krzyki i wówczas na podłodze można znaleźć ślady ektoplazmy... Czasem jakiś duch tęsknie płacze, zwłaszcza w nocy i domaga się by zawołać jego imię.
Jak zamknę drzwi do łazienki, to czasem słychać chrobotanie, klamka chodzi, ale nie ustępuje... Gdybym tylko przymknęła drzwi, to otworzyłaby je jakaś tajemnicza siła...
Duchy swoją złość wyładowują na naszych meblach, upodobały sobie jeden nasz fotel. Już nie wygląda jak niedawno oprawiony przez tapicera. Czasem i oberwie się i naszym bezbronnym kwiatkom... Coś je narusza... Z rzadka spada doniczka z kwiatami...
W nocy jak się kładę spać w moim pokoju, to coś chrobocze w drzwi mojej popsutej szafy... Czasem krzyknę, albo i soczyście przeklnę i wówczas ów duch da sobie spokój... Czasem jednak nie odpuści i otworzy szafę... Jeden z duchów nie tylko otwiera szafę w pokoju mojej Mamy, ale i wyrzuca z niej ciuchy, jakby czuł zawiść, że nie może już nosić żadnych ubrań...
Z rzadka duchy się gonią po nocy, czasem uprzednio na siebie krzycząc...
Jednak te duchy chyba nie są groźne, chociaż lubią czasem zakłócać nam spokój... Czasem tęsknie płaczą, jakby się czegoś domagały... Zwłaszcza jedzenia...
A tak na poważnie...
Mojej Mamie i mnie nie towarzyszą żadne duchy...
Tylko nasze dwa koty.
